Tetris
Od kilku dni do elementów dobrze znanych, którymi potrafiłam w miarę operować, by jak najbardziej efektywnie się z nimi rozprawiać, dołączają obce kształty, które im bardziej obracam, tym mniej pasują. Wczoraj przegrałam. Nie byłam w stanie nadążyć, mogłam tylko biernie obserwować, jak bez mojej kontroli nawarstwiają się nowe rzędy, aż do samej góry. Game over.
Mniej więcej dwa lata temu o tej porze czułam się podobnie. Zdałam sobie sprawę, że nawet największe autorytety, najmądrzejsi ludzie na świecie nie są w stanie odpowiedzieć na pytanie, co będzie dalej. Owszem, można zakładać kilka opcji, można je solidnie uzasadnić, ale nawet najdoskonalej rozpisana prognoza wciąż pozostaje tylko prognozą. Wtedy pandemia, dziś wojna. Brakuje słów, nie będę się z nimi siłować.
Wczoraj miało być pięknie, miałam podzielić się z Wami projektem, nad którym pracowałam od kilku miesięcy ze wspaniałymi ludźmi. Podjęłam decyzję o przełożeniu premiery na inny termin. Co ciekawe, dokładnie taka sama decyzja padła ze strony tych, z którymi mam przyjemność współpracować. Spotkały się w skrzynce mailowej. Nie wszyscy mieli ten komfort i wczoraj, jak każdego innego dnia, pojawiły się w internecie różnorakie treści czy to reklamowe, czy wynikające z różnych współprac. Napisałam rano na Instagramie, byśmy powstrzymali się od oceniania tych działań. Jakbyśmy się czuli, gdyby ktoś zaczął nas opieprzać za to, że wczoraj rano poszliśmy do pracy? To są umowy, zobowiązania, sama dwa lata temu borykałam się z gigantyczną falą krytyki, a nawet hejtu - i to nierzadko ze strony znajomych. Dlaczego? Bo pracowałam. Reakcje na mój wczorajszy wpis były różne, nie będę jednak ich analizować, rozumiem emocje, rozumiem niepokoje. Naprawdę są ważniejsze sprawy, niż jedna klatka na Stories u Harel.
A co z tymi, którzy wrzucali wczoraj zdjęcia pączków? No właśnie, co z nimi? Jeśli czekacie na krytykę z mojej strony, to się nie doczekacie. Czy pączek cokolwiek zmieni w sytuacji świata? Czy post sponsorowany przyłoży się do ludzkiej tragedii? Skąd wiemy, że jednocześnie ta osoba nie wpłaca właśnie całej zarobionej kwoty na rzecz jakiejś fundacji niosącej pomoc Ukrainie? Tylko postanowiła się tym nie chwalić. A może wrzuca zdjęcie z cukierni, bo to pomaga jej się oderwać? W chęci oderwania się nie ma nic złego. Może ciężko choruje, może ma depresję, stany lękowe, może psychiatra poradził żyć jak co dzień? A może nic z tych rzeczy, może to jej wybór i sposób na życie? Dopóki nie krzywdzi innych, nic nam do tego. Czy pisaliśmy wczoraj masowo do stacji radiowych, by przestały grać wesołe piosenki? A może w takim razie każmy usunąć Netflixowi wszystkie komedie z oferty?
Trudno mi uwierzyć, że ostatnie lata niczego nas nie nauczyły, że przychodzi potwornie ciężki czas, a my znów rozmieniamy się na drobne i zamiast podejmować konkretne i konstruktywne działanie, rozliczamy obce osoby na Instagramie z takich czy innych treści. Dlatego chwilowo dałam sobie spokój. Dawanie sobie spokoju, odczuwanie strachu, trudności ze skupieniem się - to wszystko są naturalne sprawy, mamy do nich prawo, nie oznaczają, że przejmujemy się tylko sobą i cały świat nas nie obchodzi.
Chciałabym podzielić się dziś z wami czymś, co wczoraj koło drugiej w nocy bardzo mi pomogło. To wywiad z Pauliny Dudek z Ewą Wojdyłło. Pozwolę sobie przytoczyć fragment, na zachętę:
Jestem ostatnią osobą, która skrytykuje mechanizmy obronne. Dzięki nim regenerujemy swoje siły witalne. Więc daleka jestem od tego, żeby komuś, kto pączkiem chce sobie dzisiaj odwrócić uwagę od wojny, zalecać odmianę sposobu myślenia. Ja się pasjonuję neuroróżnorodnością, czyli rodzajami wrażliwości. Są ludzie o wrażliwości na poziomie letniej wody i na poziomie tsunami. Czy któryś jest lepszy albo gorszy? Nie. Więc jeżeli ktoś tak "letnio" reaguje, może potrzebuje więcej czasu, może ma mniej wprawy, może nie umie się natychmiast oswoić z sytuacją, która jest de facto bardzo groźna.
Nie chodzi o to, żeby nagle zobojętnieć, wyciszyć się, przestać o tym myśleć i napisać wiersz o obłokach. I tak jesteśmy częścią tej rzeczywistości i ją musimy przerobić na nasz dzień dzisiejszy. Ponieważ jutro zobaczymy jutro. Wczoraj widzieliśmy wczoraj. Mamy tylko to, co dzisiaj. I możemy to spożytkować albo na dodanie sobie siły, albo ujęcie sobie siły.
I teraz najważniejsze. Co możemy zrobić, gdy odpalimy grę w Tetris na nowo? Jak uniknąć nawarstwienia niepasujących elementów? Na pewno czerpać wiedzę tylko ze sprawdzonych źródeł, bo naprawdę jeśli ktoś chce się dowiadywać o świecie tylko i wyłącznie z Facebooka czy Twittera, to wpada w sidła na własne życzenie.
Chcesz pomóc? Chcesz zrobić coś konkretnego? Aby nie powielać wartościowych treści, odsyłam Was do Anny Ledwoń - i nie zrażajcie się, że jest to konto instagramowe. Wrzuciła ona dziś zebrane linki ze sprawdzonymi źródłami informacji i zbiórkami. Jest tego sporo, z pewnością da się odnaleźć coś, czym będziemy mogli choć w ułamku procenta poprawić sytuację potrzebujących.
Chciałabym napisać, że będzie dobrze i że wszystko się ułoży. Ale nie dziś. Podkreślę za to, że tylko konkrety nas uratują. Postarajmy się nie panikować. I nie pozwalajmy innym decydować, jak mamy się czuć w dzisiejszej sytuacji.
Ściskam Was najmocniej i mam nadzieję, że kolejny newsletter będzie lekki i przyjemny. Oby...
Harel