Z satysfakcją oglądałam wczorajszy pokaz Prady, gdzie już pierwsza sylwetka opowiadała dokładnie o tym samym, o czym pisałam w pierwszej części tego cyklu. Prosta czarna sukienka bez rękawów zdobiona była pokaźną liczbą kokard, z ramienia modelki zwisała brązowa zamszowa torba, a buty - w kontaście do jednego i drugiego - przywodziły na myśl roboczy uniform. Nie samą Pradą człowiek żyje, acz przywykłam do tego, że co pani Miuccia wraz z panem Rafem zaserwują, to będzie nam towarzyszyć przez dłuższy czas. Wystarczy zresztą jeden rzut okiem na kolekcję wiosenną, a potem drugim okiem na ofertę czy to sieciówek, czy bardziej ambitnych marek oraz na bohaterki mody ulicznej, by zauważyć, jak duży wpływ ma na nas włoski dom mody. O Miu Miu, czyli “młodszej siostrze” Prady, nie wspominając. Poniżej dosłownie kilka wyimków. A przy okazji pretekst, by omówić kolejną historię.
Eklektyzm
Nikt nie prosił, każdy potrzebował, parafrazując memiczne hasło. Nazwałam go u siebie na Instagramie “niedoskonałością”, przedstawiając przykłady m.in. z jesiennej wizyty w londyńskim Dover Street Market. Cóż tam się działo! Od porywającego w otchłań wstydliwej przeszłości pełnej dżinsów biodrówek i spódnic noszonych na spodnie stoiska Heavn Marca Jacobsa, przez postrzępioną ofertę Rei Kawakubo, po garderobę niczym z “Gnijącej panny młodej” Tima Burtona w interpretacji brytyjskiej projektantki, Eleny Dawson, pełną pogniecionych, celowo niedokończonych sukni czy marynarek, zdobionych dodatkowo dość chaotycznie skleconymi z materiału różami. To wszystko jest bardzo mocno nastawione na czas, który pokolenie X czy Y pragnęło na zawsze wymazać z pamięci, czyli okolice przełomu wieków. Jak to jednak w modzie bywa, całość przeszła przez odpowiedni filtr, by dziś zachwycać nie tylko młodzież, ale też w podejrzany sposób nęcić tych, którzy po trzykroć się tych trendów wyparli. Mistrzynią gatunku jest Laura Tønder, znana na Instagramie jako @couturekulten. To już wyższa szkoła jazdy, najlepiej jednak utożsamia to, o czym dziś piszę i co od pewnego czasu obserwuję.
Jej konto przypomina mi o wielu markach, które złoty czas miały dwie dekady temu lub więcej, nierzadko ich ubrania dziś są do zdobycia na Vinted za grosze. Przykłady? Marithé + François Girbaud, Cop Copine, Miss Sixty, Diesel (tak, Diesel na Vinted miewa ceny zaskakujące na plus). Swoją drogą ten ostatni od kilku sezonów forsuje tę zapomnianą estetykę, przyprawiając moje rówieśniczki o ból głowy. U mnie to raczej łezka nostalgii, srebrnej torebki z wielką literą D nie pożądam, wracają po prostu miłe wspomnienia. Jak zatem eklektyzm zastosować we własnym życiu? Tu przychodzi niezastąpiona Allison Bornstein i jej “Wrong Shoe Theory”. To genialny sposób na wprowadzenie elementu zaskoczenia nawet do najprostszej stylizacji. Otóż na sam koniec w roli wisienki na torcie obsadzamy buty, które mają się kompletnie nijak do całości. Przykłady z życia Harel? Birkenstocki do eleganckiej sukienki albo jazzówki ze skarpetkami do dżinsowych szortów. Patent nie musi dotyczyć butów, ostatnio z lubością paraduję z “złej spódnicy” i koronkową biel w stylu koszyczka wielkanocnego spinam z szarym swetrem. W wydaniu naszych rodziców definicja brzmiała “kwiatek do kożucha”. I wierzcie mi, od dzieciństwa się zastanawiałam, co w tym złego. A propos kwiatów…
Róże
Jak dobrze wiemy z klasyki, pod każdą nazwą pachniałaby równie pięknie. Kolor czerwony nieprzypadkowo zdominował sezon jesienny 2023, by dziś uparcie nie odpuszczać. Z wełnianych płaszczy czy nylonowych rajstop przewędrował w rejony nieco lżejsze, jak akcesoria, biżuteria czy nadruki na materiałach. Kwiatowe broszki niczym z garderoby Carrie Bradshaw podbijały serca już w zeszłym roku. Kwiatowe spinki w niepokojącym wręcz natężeniu gromadziły się podczas niedawnego tygodnia mody w Kopenhadze. Wracają do łask zapachy z różaną nutą, a kulinarnie - woda różana. Przewiduję, że latem trend rozkwitnie maksymalnie. Poniżej kilka dosłownie przykładów, co się wydarzyło oraz co się wydarzy.
Kolekcja KOPI “Rose”, sukienka Magda Butrym, kolekcja Saffa “Róża Niki”, bluzka Madelle w autorski wzór, detal z kolekcji Prada na jesień zimę 24/25, torebka w kształcie róży ze wspólnej kolekcji Palomo x Bimba y Lola, prezentowanej minionej jesieni w Nowym Jorku.
Róże w modzie to żadna nowość, myślę, że to oczywiste. Poniżej kilka momentów, o których zawsze myślę (szczególnie dwóch pierwszych), gdy widzę kolekcje Magdy Butrym albo kwiatowe spinki Pico Copenhagen. To finał pokazu Yves Saint Laurent na wiosnę lato 1999 i boska Laetitia Casta, plakat filmu Marka Bukowskiego “Sukces” z 2003 roku (cała Warszawa była nim wówczas obklejona) oraz słynna różana suknia Alexandra McQueena, czy raczej Sarah Burton z roki 2019. A i tak pokazuję tu historie dość współczesne. Dla porządku: po wiosenne róże A.D. 2024 można udać się na pokazy Balmain, Chanel, Comme des Garcons (jak zwykle wersja maksymalistyczna) czy Kenzo (tu graficznie, m.in. na denimie, co nawet w nawiasie prowadzi do…).
Surowy dżins
Pora wyjść z ogrodu i sięgnąć po rzecz wyjątkowo w tym sezonie modną. A wiecie dobrze, że nie nadużywam tego słowa (a przynajmniej tak mi się wydaje). O ile fason dżinsów projektanci pozostawiają naszej decyzji, o tyle rodzaj materiału wskazują dość precyzyjnie. Gdzie te wszystkie dziury i przetarcia do białości? Czyżby ekologia wzięła górę? Bynajmniej, po prostu ultra ciemnego dżinsu dawno nie było, więc pomysł na zaskoczenie publiczności mógł przyjść do głowy wielu osobom jednocześnie. Odnoszę wrażenie, że w ogóle kolor granatowy przeżywa kolejną, nie wiem już którą młodość i jak tak dalej pójdzie, prędzej znajdziemy rzeczy w tym odcieniu niż w czerni, a za chwilę jakiś magazyn pokusi się o nagłówek “Navy is the new Black” i będzie pozamiatane. W sumie mam tylko jedno ostrzeżenie dla tych, które chciałyby spróbować. Chrońcie jasne powierzchnie! Nie siadajcie na białych kanapach. I nie noście beżowych zamszowych akcesoriów. Niestosowanie się do tych zaleceń grozi smutkiem.
Od lewej: Louis Vuitton, Cecilie Bahnsen, Sacai, Miu Miu, Loewe, Schiaparelli, Sacai, Gucci.
Poniżej kilka propozycji z COSa, bo bardzo tę markę lubię. Możecie udać się w dowolnym kierunku, ciemnogranatowy dżins i tak Was dogoni.
I tym granatem zasnuwam piątkowe popołudnie, obiecując kolejną część newslettera już wkrótce!
Harel