Bo było to niemożliwe, a z pewnością graniczyło z cudem. W czasach, gdy zaczynałam pisać blog, temat idealnego t-shirtu był gorący. W ofercie polskich marek nie było nic. W ofercie sieciówek - obcisłe koszmarki z półrękawkami i skandaliczną domieszką elastanu. Może ktoś lubi, nie oceniam. Ja nie znoszę. Marzyłam o najprostszym na świecie białym t-shircie, z odpowiednio gęstej bawełny i w odpowiedniej, zgodnej z etymologią słowa formie. Czy tak trudno było wykroić literę T z materiału z myślą o działach damskich? Koło roku 2008 zaczęły się pojawiać świetne lokalne historie: Betterfly, Bynamesakke i t-shirty, które spełniały wymagania i pragnienia. Może jak na mój gust były nieco za cienkie, jednak do kroju nie mogłam się przyczepić. Było, minęło, w polskich markach rzadko kiedy coś trwa wiecznie.
Poszukiwania trwały, cierpliwość wystawiana była na próby, lecz w końcu udało się. I dziś mogę polecić Wam pięć swoich ulubionych modeli, do których wracam i których, mam nadzieję, poniższe marki nie wycofają. Naprawdę jest specjalne miejsce w piekle dla tych, którzy decydują się zaprzestanie produkcji doskonałych modeli ubrań (oraz butów, perfum czy szminek). Podkreślam, że to wybór subiektywny, według moich upodobań. Nie chcemy tu żadnych przeźroczystości, obcisłych rękawów czy zbyt wyciętych dekoltów. Sprawa jest prosta: gdyby ktoś Was poprosił, by wytłumaczyć komuś, czym jest t-shirt za pomocą szkicu, zapewne narysowałybyście coś w stylu tego, co dziś Wam pokażę. Ach, jeszcze jedna rzecz: wszystkie z polecanych tu przeze mnie t-shirtów trzymają kształt. Są sprawdzone, noszone przez wiele sezonów, z pieczątką jakości Harel.
Który to był rok? Nie pamiętam. Jakiś czas temu do oferty marki COS wszedł t-shirt, który dziś określany jest mianem viralu. Czym się wyróżnia? Jest nieco krótszy niż te klasyczne, dość szeroki, uszyty z grubej organicznej bawełny. Połączenie tych trzech cech daje pudełkowy, ładnie układający się fason. W zależności od preferencji można sobie wybrać rozmiar oczko mniejszy lub większy. Każdy efekt będzie satysfakcjonujący.
Kolejnym, który gorąco polecam, jest model męski z Uniqlo z kolekcji U. Powraca co sezon, więc nawet jeśli chwilowo nie ma rozmiaru, zapewne niedługo się pojawi. Z rozmiarami męskimi stosuję taki trik, że biorę zawsze o jeden mniejszy niż noszę. Czyli jeśli na co dzień wybieram damskie M, w dziale męskim sięgam po S. I jest bosko. Czym się wyróżnia ten model? Jest dość długi, z delikatnie nieregularnej i pozornie szorstkiej dzianiny. Pozornie, bo nie drapie, ma jednak ciekawy, dość tępy chwyt. Być może dziwnie to brzmi, przekonacie się, że słusznie, gdy będziecie miały okazję sprawdzić organoleptycznie.
Doskonały będzie też Arket i gruby t-shirt z nieco szerszymi rękawami. Ma szeroko wykończone brzegi, więc wielbicielki detali z pewnością docenią. Skład: 96% bawełna, 4% elastan.
Wracamy do Polski. Od kilku lat bardzo lubię bazowy model Elementów (nie tylko w białym kolorze). To taki prawdziwy basic, bez zaskoczeń. Ma dość dużo elastanu, bo aż 10%, nie rzutuje to jednak na wygląd, nic się nie wyświeca, słowo.
T-shirt Nago to taki ładna luźniejsza opcja z obniżonymi ramionami. Uszyty z organicznej bawełny z domieszką elastanu (4%), jest nieco cieńszy niż powyższe, co daje taki delikatny, miękki efekt.
Na koniec nieuniknione: białe t-shirty, podobnie jak białe spodnie, wdzięcznie przyjmują kolorowe pamiątki codzienności. Dlatego trafiają do pralki dość szybko (przynajmniej w moim życiu). Można ratować się kultowym mydełkiem z Rossmanna i sos z pizzy zmywać punktowo, koniec końców zawsze a to dekolt zbierze nieco kremu BB, a to rękaw szminkę (nie pytajcie, nie znam odpowiedzi). Z czasem też nawet najbardziej luksusowa biała koszulka będzie żółknąć. Można dawać się nabrać na obietnice “jeszcze bielszej bieli” z reklam proszków do prania, rzeczywistość prędzej czy później je zweryfikuje. Oby później.
Tyle na dziś. Z uwagi na porę życzę miłej nocy. I tak delikatnie daję tu do zrozumienia, że wróciłam do pisania newslettera po dłuższej, niczym nieusprawiedliwionej nieobecności (bo przecież wszyscy “zapieprzamy” i wszyscy “nie mamy czasu”) i będziecie go dostawać regularnie.
Z gorącym pozdrowieniem,
Wasza Harel