Czy jesteś gotowa na balerinki?
Balerinki już oficjalnie wróciły do łask. Owszem, bywały, zdarzały się, choćby w wersji Miu Miu sprzed lat sześciu, w wersji satynowej, przewiązane skórzanymi paskami i kraciastą wstążeczką czy w ofercie co bardziej śmiałych marek (ewentualnie nie zdążyły z oferty wyjść tych najbardziej zachowawczych). O powrocie tychże pisał Vogue już na początku tego roku w tekście "Are We Ready for a Ballet Flat Comeback?", chwilę przed kolejnym pokazem Miu Miu z balerinkami w roli głównej. Dokładnie 8 marca 2022 świat ujrzał je w nowej interpretacji, a mianowicie noszone w komplecie z grubymi skarpetami. Nie getrami, nie nylonową mgiełką, tylko z tym, co według starych zasad "optycznie pogrubi kostki i zniszczy nam proporcje". Gdy przyjrzymy się bliżej, na zalinkowanym zdjęciu odkryjemy też ślady odciśniętego ściągacza skarpety pod kolanem, czyli coś, co w czasach świetności balerinek było absolutnie wykluczone.
No dobrze, Miu Miu to zawsze jest przesterowana sprawa, raczej wizja niż poradnik, do swobodnej interpretacji. Czy zatem możemy założyć balerinki do kolejnej wyklętej przez tiktokowe pokolenie rzeczy, czyli dżinsów rurek? Cóż, chwilę temu rurki wyleciały z mody na łeb na szyję, tymczasem portale coraz chętniej przywołują stylizacje Kate Moss czy Alexy Chung z roku 2008 z rurkami i balerinkami na czele. Sama uważam, że raz na zawsze powinny odejść czasy, gdy szukamy potwierdzenia własnych fascynacji poza sobą. Bo co to za pomysł, żeby sprawdzać, czy taka czy inna influencerka będzie nosić to czy tamto, żeby uprawomocnić nasze osobiste wybory?
Sama mam mieszane uczucia. Dlaczego? Bo ortopeda lata temu postawił sprawę jasno: żadnych płaskich butów, a jeśli już, niech mają profilowaną wkładkę. Szczerze mówiąc, z radością wówczas baleriny pożegnałam, przerzucając się mięciutkie buty sportowe czy botki na lekkim obcasie. Gdy widzę interpretacje Anouk Yve czy Brittany Bathgate (ach, balerinki tabi Margieli...), oczywiście nabieram na nie ochoty. Kto by nie nabrał? Te kobiety mogłyby założyć na siebie worek na śmieci i też bym go rozważała. Ponieważ jednak przyzwyczaiłam się do zgoła innych proporcji, gdzie stopa musi być duża i wyrazista, wciąż mam wrażenie, że czegoś mi w tych balerinkach brakuje.
Zawędrowałam więc w rejony nieco absurdalne. Bo tak, owszem, dokonałam wyboru, aczkolwiek zdziwiłybyście się, cóż takiego wylądowało w mojej garderobie. Nie dość, że satynowe, to jeszcze we wzorki. I nie dość, że we wzorki, to jeszcze asymetryczne, więc każdy but jest nieco inny. Oto i one. Regularnie odpowiadam, że nie zapomniałam zdjąć szpitalnych ochraniaczy. Biorę to na klatę. Coś mnie w nich urzekło, może niedosłowność, a może po prostu -70%, he he. Tak, wiem, żarciki z wyprzedaży w czasach, gdy wszystkiego jest za dużo, są co najmniej nie na miejscu. Powtarzam do znudzenia (choć w przypadku tych butów zdaję sobie sprawę, że ciężko w to będzie uwierzyć): noszę swoje rzeczy do zdarcia, bez względu na źródło pochodzenia i cenę.
Wracając do klasyki, pamiętacie marki, które wybiły się ponad dekadę temu? Repetto czy Anniel zaczynały swoją karierę od profesjonalnego obuwia tanecznego. Pretty Ballerinas i model Marilyn (od TEJ Marilyn) to z kolei sześćdziesiąt lat nieprzerwanej obecności w sprzedaży. Renoma? Wiadomo, podobnie jak wygoda, choć tu wciąż będę wspominać rzeczonego ortopedę, który tłumaczył, co ma ze sobą wspólnego płaskie obuwie i ból kręgosłupa. Co innego taniec, a co innego ganianie za autobusem. Tymczasem we wrześniowej publikacji Vogue czytamy już nie tylko o "wielkim powrocie", lecz o tym, "że baleriny są jedynym liczącym się obuwiem w tym sezonie". Co będzie dalej? Założymy tutu?
Ha! Ponieważ w przyszłym roku wypada dwudziestopięciolecie serialu "Seks w wielkim mieście", kto wie? Swoją drogą polecam uwadze jesienny pokaz Rodarte. Tam to już się dzieje.
Na koniec polski akcent. W kwietniu tego roku marka sept., znana z doskonałych mokasynów, wypuściła zupełnie nowy model. Baleriny właśnie. I o ile pozostawałam obojętna na uroki wyżej wymienionych, o tyle lokalne dzieło rozważam całkiem serio. Na razie jednak idzie jesień, jestem realistką, szpitalne ochraniacze pójdą spać, a ja przerzucę się na kalosze...
Ciekawa jestem, jak jest u Was? Pożegnanie z balerinkami w roku 2010 i nigdy więcej, czy jednak rozkwit miłości na nowo?
Z życzeniami udanego tygodnia,
Harel